NASZ DOM W IWONICZU, 1956, TEMPERA

nieomylnie wyczuwał iskierki talentu i wartości osobowe młodych ludzi. Ponadto wiązała ucznia z nauczycielem wspólna pasja i namiętność do Tatr i góralszczyzny, u Stryjeńskiego przefiltrowana przez witkiewiczowskie i młodopolskie tradycje kulturowe, u Kenara jako bezpośrednia i czysta reakcja wiejskiego chłopca z Rzeszowszczyzny, który znalazł się nagle „we świecie”. A Zakopane było wówczas „pępkiem świata” – wedle określenia Rafała Malczewskiego. Kenar wskoczył weń lekką stopą, podobnie jak harnaś u Szymanowskiego – przez okno, bo z wysokości Tatr. Niepostrzeżenie bowiem dla siebie samego zaczął się liczyć w czołówce polskich taterników, a taternictwo stało się dlań automatycznie awansem społecznym, w czasach kiedy wspinaczy było w Polsce zaledwie kilkudziesięciu i stanowili elitarne bractwo powszechnie podziwianych śmiałków. Byli to przeważnie ludzie z wyższym wykształceniem lub studenci o interesujących indywidualnościach. Kenar chadzał na wspinaczki z braćmi Bernadzikiewiczami, braćmi Żuławskimi, siostrami Skotnicównymi, Justynem Wojsznisem, z Wiesławem Stanisławskim, Józefem Krzeptowskim i Bronisławem Czechem, kolegą szkolnym. Ale i wśród nich uchodził za indywidualność wyjątkową: nie traktował wspinaczek wyczynowo ani nawet sportowo, nie notował i nie zgłaszał pierwszych przejść ; przy znakomitym instynkcie wspinacza i sprawności fizycznej obcował z górami na zasadzie absolutnie bezinteresownej wolności. Najczęściej zapadał samotnie w kolibach, zabawiając się w gonienie kozic na nartach, i niejednokrotnie udawało mu się je poklepać ręką, bądź wypatrywał w ścianach orle gniazda, na które natykał się z ryzykiem strącenia go przez rozwścieczoną orlicę – matkę. „Chodził po górach jak cień od chmury” – wspomina taterniczka Róża Drojecka . On sam zanotuje pod koniec życia: „Człowiek, który z własnej woli żyje w trudnych warunkach,  chodzi   przepaścistymi  ścieżkami,   ryzykuje   spotkanie

2 / 12