KOREKTA
1927. W grupie młodzieży, która w ślad za swym profesorem Karolem Stryjeńskim zjechała z Zakopanego do warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, był Antoni Kenar. Stryjeński – niezwykły artysta, społecznik, pedagog i entuzjasta sztuki, przekształcił skostniałą, austriacko – galicyjską Szkołę Przemysłu Drzewnego w ośrodek żywej, twórczej pracy. Kilka lat nauki w tej szkole i bezpośredni kontakt ze Stryjeńskim wrażliwego i samodzielnie myślącego chłopca, odegrały na pewno podstawową rolę w krystalizowaniu się jego pojęć o życiu i sztuce. Nie sposób myśleć o twórczości i działalności Kenara, nie wspominając o Stryjeńskim – jak nie można oderwać jego postaci od gór, lasów, wichrów, blasku słońca na śniegu, od przyrody, muzyki, poezji Podhala i od domu w Iwoniczu, w którym się urodził. Te czasy – dzieciństwa w Iwoniczu i nauki w szkole zakopiańskiej – Kenar najczulej do końca swego życia wspominał. Nie łatwo było chłopcu, bez pomocy z domu, wytrwać w Warszawie, w prymitywnej, przeludnionej bursie studenckiej. Za pan brat z głodem i chłodem, cały dzień właściwie spędzał w Akademii, która w owe czasy umiała w swych murach wytworzyć atmosferę przyjaźni, zaufania i swobody, atmosferę wiary, że życie bez sztuki funta kłaków nie warte. Pamiętam studentów, którzy zamykali się na noc w pracowniach Akademii, ażeby następnego dnia już od świtu stanąć przy swej sztaludze, kawalecie lub warsztacie. Kenar do nich należał. Walka administracji z tym żywiołowym zwyczajem była bezskuteczna.
Studia Kenara w Akademii, to pasmo upartych zmagań i prób; wielokrotne sukcesy konkursowe i nagrody, które w czasie studiów zdobywał, były na pewno rzetelnie zasłużonymi odznaczeniami. W końcowych latach akademickich, jak również i później, miałem sposobność współpracować z Kenarem. Cenię sobie bardzo i serdecznie wspominam te czasy. Praca jego nigdy nie była